piątek, 6 lutego 2015

Zum ersten Mal alleine in unserem Versteck...

               Znajduję go na podłodze pracowni. Nigdy wcześniej tu nie byłam i wiem, że on też tu rzadko zagląda. Czyta książkę. Siadam obok i pytam, co robi. Nie rozumie tej książki. Wiem to przecież. Kiedy podnosi wzrok widzę morze smutku. Wiem, że to moja wina. Krzywdzę go. Zabieram mu książkę i siadam na jego kolanach. Przytulam się. Zaciska dłonie w mojej talii. Szeptem dziękuję mu za obecność. Nasza wdzięczność przeplata się ze sobą. Czuję pod powiekami łzy. Wiem, że już tego nie zatrzymam. Nie mija minuta, gdy płaczę histerycznie i bez oddechu. Nie czuję jego bezradności. Tylko zrozumienie i spokój. Buja mną delikatnie, czekając aż najgorsze minie. Kiedy bezradnie łapię powietrze niczym ryba wyciągnięta na brzeg, on podnosi się ze mną w ramionach. Kładzie mnie na swoim łóżku. Jego opuszki palców przenikają moje włosy. Czuję pustkę i wypełnienie jednocześnie.
                -Zagraj coś dla mnie. – proszę cicho, splatając nasze palce ze sobą. Uśmiecha się i idzie po gitarę. Po chwili słyszę melodię mojej ulubionej piosenki i jego stłumiony głos niemalże szepczący słowa. I wiem, że ta piosenka już nigdy później nie będzie taka sama. 

*Tokio Hotel - Rette mich 

M.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz