piątek, 6 lutego 2015

I needed to hear a woman can treat my heart...

          Ciepłe krople wody spływają mi po twarzy i włosach. Odgarniam je do tyłu, zakręcając kurek. Otwieram kabinę, zaparowane lustro nie przepuszcza żadnego odbicia. Puchowym ręcznikiem osuszam włosy otoczone kultem pielęgnacji. Kolejnym owijam swoje ciało. Gdy wychodzę z łazienki, słyszę instrument z pomieszczenia na górze. Idę w tamtą stronę. Nie zauważa mnie, gdy staję oparta o framugę. Z zamkniętymi oczami z wyczuciem uderza o klawisze keyboardu. Krople spływające z moich włosów już dawno zdążyły utworzyć pode mną niemałą kałużę, gdy mnie zauważa. Uśmiecha się i wyciąga dłoń w moją stronę. Pozwala usiąść sobie na kolanach. Cicho, wprost do ucha tłumaczy mi muzykę. Nie rozumiem ani słowa, ale fascynuje mnie każdy wypowiadany przez niego wyraz. Jest tak jakby opowiadał jakąś fascynującą historię z szaleńczo zaskakującym zakończeniem. Kładzie moje dłonie na instrumencie i uczy, gdzie naciskać. Jest cierpliwy. Jego ciepły oddech na moim karku odurza mnie. Moje palce uderzają nie w te klawisze. Delikatnie kładzie swoje dłonie na moich. Słyszę muzykę. Moimi palcami tworzy najpiękniejszą melodię, a ja wpatruję się jak zaczarowana w jego tatuaż...
Tego samego wieczora rozpina moją koszulę, po chwili odrzuca ją na bok, odkrywając moje ramiona. Różowa bardotka podkreśla zarys piersi. Odsuwa ramiączko i rozgrzanymi wargami dotyka skóry. Jego palce palą moje ciało. Rozebranie się z ciuchów i duszy to wciąż za mało. Widzę jego oczy i wiem, że każde słowo przychodzące mi do głowy, nie wyraża tego, co chciałabym mu powiedzieć w tej chwili. I to w żadnym języku świata. Kładzie mnie po chwili na łóżku. Jego wzrok wyraża wszystko. Rozmawiamy. Z rozkoszy mieszamy języki, wymieniamy oddechy, zadrapania. Szepcze. I needed to hear a woman can treat my heart...
Spoglądam na jego twarz, nie dowierzając, że można oddychać tak spokojnie. Ma delikatnie rozwarte wargi i wymalowany spokój na twarzy. Przesuwam dłonią po jego włosach i okrywam go kołdrą. W torebce rzuconej na krzesło wyszukuję miękkiej paczki. Cichutko wychodzę na taras. Niebo jest czyste, gwiazdy i księżyc odbijają się na mojej twarzy. Odpalam ogień i już po chwili zaciągam się gryzącym dymem. Czuję błogość. Wiem, że w pomieszczeniu za mną jest mężczyzna, który staje się dla mnie najważniejszy. Wiatr smaga moje ramiona, przypominając o porze roku, która nawet w tym mieście jest odczuwalna w swojej różnicy temperatur. Ta orzeźwiająca świeżość rozbudza mnie. Zaciągam się papierosem ostatni raz i wchodzę do środka. Spoglądam w stronę łóżka. Śpi z wyciągniętą ręką. Mam wrażenie, że podświadomie szuka mnie tą dłonią obok siebie. 

* Chet Faker - I'm into you 

M. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz